piątek, 23 sierpnia 2013

Ot... wieczór i już

Ogłuchły pola wczoraj pełne gwaru
Brzęku kos, śmiechu i śpiewu dożynek
Dzisiaj zapadły w sen jak mocą czaru
W cichy spoczynek

Sposępniał w ściernisk szarości popielnej
Zagon rozległy, opuszczony, goły...
Pola są jakby po uczcie weselnej
Uprzątnięte stoły


     Niby lato, a wieczorami i wczesnym rankiem pachnie już jesienią.. Niektórzy łapią  "last minute" i znikają w Grecji, Chorwacji... Marzyciele i romantycy przemierzają jeszcze górskie ścieżki, gdzie pojawiły się już złotem muśnięte buki.
Ja wróciłam do mojego małego przydomowego ogródka, z lampka wina i naftową.
     Ostatnie dni poświęciłam mozolnej pracy nad kilkoma ikonami i nad nowym tekstem- tym razem do małej suity teatralnej poświęconej Markowi Grechucie. Utknęłam nad epitafium... ciężko jest pożegnać po kilku nawet latach tak wybitną postać ulotnego klimatu, który tworzył. A Pan Kompozytor czeka, czeka...na tekst. Ale- artysta artystę zrozumie i da mi jeszcze chwilę....
Grechuta, Okudżawa, Wysocki i Brel- to były  bliskie memu sercu osobowości twórcze od wczesnych lat. Nic niby odkrywczego ani oryginalnego. Jednak dzięki ich widzeniu świata, pewnej ulotności spostrzeżeń i drapieżnej prawdy- jak u Wysockiego, kształtował się  mój światopogląd malarski i poetycki. Grechuta był w swych utworach wiecznie zakochanym romantykiem- zakochanym w całym otaczającym świecie, Okudżawa miał w sobie mnóstwo pokory przed wartościami wyższymi, Brel nazywał związki międzyludzkie z niebywałą elegancją i niespotykanymi porównaniami, Wysocki był zbuntowany i hardy. I ta czwórka uzupełniała mój dorastający  świat niepewnych kroków. Po drodze "napotkałam" Stachurę i Witkacego, ale oni na moja chwiejną duszę za bardzo ocierali się o obłęd. Twórczy i niepowtarzalny, ale jednak obłęd. Zresztą ci dwaj wielcy artyści- jak żyli- tak skończyli. 
     A teraz zakopałam się w epitafium- nie chciałabym pisać czegoś banalnego, że nam Go brakuje. Bo wiadomo, że brakuje. Moje epitafium to żal do Pana Boga, że mimo wszech- dobroci, którą reprezentuje, porwał go do siebie. Zbyt wcześnie, zbyt egoistycznie. A skoro jest wszechobecny, mógł przecież wpaść do Piwnicy Pod Baranami albo do hotelu Pod Różą. Albo kupić po prostu płytę w Empiku, a Grechutę nam jeszcze na trochę pozostawić!!!
Napiszę, opublikuję...
A na razie zostawiam Was dla muzyki, poezji i chwil zapomnienia. Dobranoc!!


czwartek, 15 sierpnia 2013

Wakacje Pana A.

       Człowiek miewa czasem w życiu takie chwile, kiedy to musi poświęcić się pracy. I Pana A. dopadła ta przypadłość. Ponad miesiąc obracał się w oparach absurdu ku zadowoleniu innych, wypalał sam siebie i papierosy, spożywał nadmierne ilości kalorii pustych i właściwych czasami. Wiódł niekończące się, a ważkie rozmowy, panował nad artystycznym chaosem, któremu nadawał szlachetne szlify.  I zakończył sukcesem kolejny odcinek swego dossier artystycznego.
       Sam do siebie napisał podanie o urlop i sam go sobie pozytywnie zaopiniował. W myślach szukał już zacisza górskiego sioła, być może spokoju, dostojeństwa i chłodnego cienia jezior.
       Pan A. jednakże nie wziął pod uwagę przypadkowości i nieuchronności losu człowieczego.... 
Jak ciepły i wilgotny tropikalny huragan spadła nań wszech- roześmiana panna A. Nie w górskim zaciszu odnajdziona ani nie z piany wód jeziora stworzona, a w podtynieckiej osadzie tętniącej kurzem remontu. I świat zawirował płynem przejrzystym, śmiech dobywał się z każdego kąta, muzyka koiła rany po pracy zbolałe. 
        Pan A. doznał nagłego olśnienia! Nie potrzebował już uciekać drogą mierzoną dziesiątkami kilometrów do upragnionej urlopowej idylli, a odnalazł spokój i ciszę, pienia koguta poranne tuż za rogatkami własnych wyobrażeń. Odległość ustąpiła miejsca jakości, a Pan A. mógł w końcu zweryfikować swoje oczekiwania. Świat nagle począł się obkurczać do kilkunastu metrów kwadratowych potrzebnych do koegzystencji z huraganem, bo zarazem i panna A. odnalazła swój niebyt "tuż za płotem".... I splotły się te dwie przepiękne wrażliwości w płynach podwójnie destylowanych, obficie schłodzonych, które niekończącym się rozmowom nadawały rys ulotności. 
        Skończył się pierwszy turnus. Panna A. i Pan A. oddalili się do swych siedlisk. Wrócą!! Bo nie można odciąć się od potrzeby odpoczynku, co to immanentną częścią życia człowieczego jest!!!!