niedziela, 15 września 2013

Pod wpływem...

     Minęło południe, pachnącą kawą przerwałam moje codzienne po domu człapanie. 
     Przedwczoraj, po licznych negocjacjach z twórcami i kalendarzem udało się w końcu ustalić termin najbliższej naszej wspólnej wystawy. 11go października 2013 roku spotkamy się po raz kolejny, tym razem w Galerii Bronisława Chromego w krakowskim Parku Decjusza. Wojtek- kolega nasz wspaniały i plastyk znakomity zaproponował tytuł - "Pod wpływem...".
Zaczęliśmy więc wszyscy pracować "pod wpływem" dla dobra nadchodzącej wystawy.
     Będzie cała nasza sympatycznie zgrana grupa artystyczna i nowo powstała grupa wokalna, złożona z czterech niewiast u uroczego boku Walentyna. Czyli "Walentyn i jego kobiety" (jakkolwiek by to nie brzmiało...)
     "Pod wpływem" daje nam w zasadzie nieograniczone możliwości wyrazu twórczego, dowolności technik i usprawiedliwienia potknięć (ewentualnych). Nawet jeżeli obraz będzie niedokończony- to mógł on przecież powstać pod wpływem chwilowej niechęci do tworzenia. Rzeźba uszkodzona w transporcie będzie wystawiona jak rzeźba uszkodzona pod wpływem niekorzystnych warunków drogowych. A już ikony... te dopiero powstają pod wpływem od kilkunastu stuleci.
     I każde nasze zachowanie na wernisażu będzie usprawiedliwione tytułem wystawy, bo przemożny wpływ sztuki sprawi, że będziemy cali pod wpływem. Genialny tytuł genialnego twórcy!!!!
     Zanim jednak dojdzie do skutku nasze kolejne art- spotkanie, muszę cokolwiek namalować. Chodzę i chodzę po domu, obijam sie o deski, płótna, przewracam pędzle, które stoją na drodze do kuchni, sztalugi wstawiłam do garderoby... bo nie wiem. Nie wiem, czy chcę być wierna sobie nauczonej i doskonalić ikonopisarstwo... czy też pozwolić sobie na nieokiełznaną abstrakcję. A może zagłębić się ponownie w deski i mnóstwo odczynników, by powoli zamieniać stare drewno w ulotne wizerunki...Wszystko niby pasuje do tytułu... wszystko, a dla mnie wewnątrz jakby nic. Jesteśmy przecież non stop "pod wpływem".