wtorek, 2 lipca 2013

Dawno temu na Kazimierzu

Jedyne moje zdjęcie ze Shlomo Barem





Dawno to było, bo w 1995. roku podczas jednego z pierwszych Festiwali Kultury Żydowskiej na krakowskim Kazimierzu. 
Ale rok ten był dla mnie wyjątkowy pod każdym względem- miałam wtedy swoją pierwszą, autorska wystawę zagraniczną w Paryżu i jednocześnie rok jakiejś tam porażki- bo wtedy po raz pierwszy się rozwodziłam. Ale per saldo- rok zaliczony in plus- z mężem bym zwariowała, a wystawa była udana i towarzysko, i artystycznie zarazem.
 No i po raz pierwszy brałam czynny udział w Festiwalu Żydowskim. Chodziłam na warsztaty, koncerty, spektakle teatralne. Przesiadywałam do rana w Singerze. Nauczyłam się pierwszych w życiu słów po hebrajsku.
Największe wrażenie zrobił na mnie spektakl w synagodze Poppera- na kanwie Pieśni nad Pieśniami Salomona, gdzie główną rolę grał wspaniały aktor Nachum Cohen- niewidomy niestety- choć na scenie nie dało się tego zauważyć. Niewidomy- bo jak mi po spektaklu opowiadał- tułał się przez wiele lat, jako dziecko, z rodzicami, szukając swego miejsca... a tułając się bywał często niedożywiony. Skutkiem tego niedożywienia i braku witamin stała się jego ślepota.... Aktor mimo tego znakomity...
Drugą niebanalną osobowością tego samego wieczoru okazał się Shlomo Bar- wspaniały muzyk izraelski. I tak z Nachumem i Shlomo spędziłam uroczy wieczór i pół nocy przy maszynie do szycia w klimatycznym Singerze.
Skończył się festiwal, panowie rozjechali się w dalekie strony, a w mojej pamięci pozostały ich opowieści o tułaniu się po świecie, o walce o przetrwanie w nieprzyjaznych miejscach, o poszukiwaniu swych dróg wyrazu artystycznego.

Shlomo do dzisiaj koncertuje z wielkim powodzeniem po całym świecie, Nachum jest w dalszym ciągu wspaniałym aktorem w Double Edge Theathre w Bostonie... wzroku nie odzyskał niestety ...

Wtedy, w 1995 roku nie przypuszczałam, że spotkanie z nimi zaowocuje po latach stworzeniem spektaklu muzycznego- Żyd- Wieczny Tułacz. Myśl tę nosiłam w sercu aż do 2009 roku, kiedy to po raz pierwszy, w krakowskiej Piwnicy Pod Baranami postanowiłam zmierzyć się z kulturą żydowską i językiem jidysz. W głębi serca dedykowałam spektakl tym dwóm wybitnym osobowościom żydowskiego świata artystycznego.  Trzy lata później poszłam dalej- zaczęłam uczyć się jidysz i pisać teksty do nowej wersji Żyda- Wiecznego Tułacza. I utożsamiając się z językiem jidysz, wykonując na scenie swoje i nieswoje utwory muzyczne, miałam przed oczami ten jeden jedyny wyjątkowy wieczór w zadymionym i pełnym ludzi Singerze, kiedy to nasza trójka, mieszkająca na trzech kontynentach, usiłowała się porozumieć i próbowała choćby na chwilę zmienić niedobry i bezduszny świat.

Poniżej zdjęcie Shlomo i Nachuma w krakowskim Singerze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz